sobota, 11 października 2025

 


Najlepsza łowczyni

-Tato, tatooo! -10 letni Wojtuś niesamowicie szybko wbiegł na łąkę, gdzie jego ojciec kosił trawę -Stokrotka ma troje dzieci. Wczoraj ich nie było, a dziś są! – Krzyczał z całych sił. Wojtuś hodował króliki. Choć do wczoraj miał tylko jednego, a właściwie jedną.

-Cieszę się synku. Tylko musisz dobrze pilnować, żeby klatka była dobrze zamknięta. -Ojciec oparł się o kosę.

-Wiem, wiem ta nasza kotka -wysapał chłopiec -Idę nakarmić Stokrotkę, Teraz będzie musiała więcej jeść i chyba coś lepszego. Zapytam mamę- Wojtuś w zamyśleniu zmarszczył czoło.

-Uwiń się szybko i wracaj do domu na obiad -pan Anzelm uśmiechnął się pod wąsem.

Tego Wojtkowi nie trzeba było dwa razy powtarzać. Odkrzyknął „Jasne tato” i już go nie było. Po drodze minął go sąsiad, pan Władek.

-Mam króliki! – wrzasnął chłopiec, zamiast „dzień dobry” -chociaż zawsze grzecznie się kłaniał. Sąsiad uśmiechnął się -To dobrze -i zapytał jeszcze -ojciec na łące?

-Tak -dobiegło do niego w odpowiedzi, już ze znacznej odległości. Pan Władek pokiwał głową i po chwili zobaczył sąsiada. Przywitali się po czym przybyły zapytał:

-Słuchaj Anzelm, nie mógłbyś mi pożyczyć waszej kotki? Myszy mi wlazły do spiżarni, a wasza kotka to najlepsza łowczyni na wsi. Mój Buras sobie nie radzi. Dzieci go rozpieściły.

-Teraz, kiedy na dniach ma mieć kocięta, to łowi jeszcze lepiej. Żadnej myszy nie przepuści, a i ze szczurem sobie poradzi. Wieczorem ci ją przyniosę.

Włodzimierz podziękował, a jako, że pora była obiadowa obaj mężczyźni wrócili do domów.

***

-Tato, tato. -Wojtuś ze łzami w oczach biegł do obory, gdzie ojciec karmił zwierzęta -Stokrotka się nie rusza. Wczoraj wieczorem słabo jadła, a dziś wcale się nie rusza.

-Choć synu -

Podeszli razem do klatki w której mieszkały króliki. Obejrzał pan Anzelm królicę. Niestety syn się nie mylił. Jedyne żywe istoty w środku to trzy kilkudniowe, przytulone do siebie, białe króliki. Zdjął czapkę z głowy i delikatnie włożył do niej małe kłębuszki.

-Idź Wojtuś do domu -powiedział podając chłopcu pakunek -ja się tym zajmę.

Gdy wrócił do izby na śniadanie przy stole siedzieli trzej starsi synowie, a Wojtuś z czapką na kolanach siedząc przy piecu połykał łzy. Podeszła do niego mama i podała chłopcu kubeczek z mlekiem i strzykawkę.

-Możesz spróbować synku je karmić -powiedziała gładząc jasne włosy syna.

-Niech zostaną w mojej futrzanej czapce i ułóż je przy piecu -Ojciec wydawał dyspozycje -Ale od razu ci mówię: są za małe żeby udało ci się je wykarmić. Zostaw teraz króliczki i siadaj do śniadania, bo się spóźnisz do szkoły.

Wojtek posłusznie choć ze spuszczoną głową, by starsi bracia nie widzieli jego łez wykonał polecenia ojca. Kiedy skończyli jeść pan Anzelm powiedział:

-Wszyscy pamiętajcie, żeby zamykać starannie drzwi do sieni. Nasza kotka dopiero co się okociła i ma legowisko w sieni za skrzynką. Potrzebuje więcej pożywienia żeby wykarmić swoje młode. Nie może wejść do kuchni, bo zadusi króliczki. A teraz idźcie do szkoły.

Przez kolejne dni Wojtuś każdą wolną chwilę poświęcał na karmienie małych króliczków. Niestety im rzadko udawało się wypić choć troszkę mleczka. Były za małe, żeby przeżyć bez mamy...

***

Tego dnia wracając ze szkoły, zobaczył uchylone drzwi z sieni do kuchni. Z bijącym z niepokoju sercem wszedł na środek jadalnej izby, rzucając w kont tornister. Zbliżając się do pieca, już widział, że czapka ojca leży inaczej niż ją zostawił. Do oczu napłynęły mu łzy, a dłonie same zacisnęły się w pięści. Bracia wrócili dziś wcześniej od niego! Czapka była pusta...

Jęk wydobył się ust chłopca. Obrócił się na pięcie i potykając o stołek, buty ojca i próg w drzwiach wszedł do sieni. Łzy zasłaniały mu widok, a serce tłukło się jak oszalałe.

-Ty..ty.. tylko tyle zdołał powiedzieć przez zaciśnięte z wściekłości i żalu gardło. Dopadł do legowiska kotki, która spokojnie się mu przyglądała. Chwycił ją za skórę na karku nie bardzo wiedząc co zamierza uczynić.

-TY!!! -uniósł do góry zaskoczone zwierzę.

Pod brzuchem kotki leżały trzy szare kocięta i trzy białe króliki. Całe zdrowe i widocznie najedzone.

-Ty, ty, najlepsza, najlepsza – wyszeptał chłopiec opuszczając kotkę jak najcenniejszy skarb.

 

środa, 14 maja 2014

wierszyki dzieci

Przedstawiam wierszyki napisane kilka dni temu przez moje dzieciaki:

Ten jest córci:
Kiedy mama była mała
też jak dziecko rozrabiała.
Jej rodzice się złościli:
"Zejdź z lodówki mi w tej chwili."
Na podwórku biegała
i kolana rozbijała
Z rówieśnikami się bawiła,
dla przyjaciół była miła.
Lecz dorosła, bo czas teci
Teraz dba o swoje dzieci.
Ten napisał syn:
Naszej dentystki, pani Jadwini
nikt za żadne błędy nie wini
Błędów nie robi pani Jadwinia
i to jest właśnie tego przyczyna.
Choć przed zabiegiem pacjenci płaczą,
to po zabiegu zaraz wybaczą

Pani Jadwiga jest wyjątkowa,
a ulga w bólu sprawa fajowa.


...i już wiadomo z jakiej "okazji" zostały napisane...
...a taki rysunek dostałam, kiedy byłam "w dołku"

środa, 16 kwietnia 2014

muzyka ciszy

wierszyk o MUZYCE CISZY

Przez las raz wędrując ujrzałam z daleka,
malutkie światełko, które na mnie czeka,
a potem prowadzi przez leśną gęstwinę
w tajemną, lecz piękną, baśniową krainę.

Magia się tam nawet w sikorce ukrywa.
Szukających w ciszy melodią przyzywa.


Krainą tą rządzi - cud to jest prawdziwy,
stary, dobry władca - mądry, sprawiedliwy.
Spotkałam go gdy jechał przez zakątek leśny,
bez fanfar, orszaku po pomoc do wieśmy.

Moja ścieżka też się tam przez puszczę wiła
gdym magiczną bramę w drzewie zobaczyła.
Więc do LABIRYNTU zajrzałam na chwilkę,
tam wilk był człowiekiem, a człowiek był wilkiem.



Za mym przewodnikiem dalej podążałam,
aż chatkę w gęstwinie uroczą ujrzałam.
Właśnie w tej chatynce mieszka Margolota,
lecz nie jest tam sama bo ona "ma" Smoka

Gad wielki zielony robi słodkie minki
gdy wieśma do ciasta chce dodać rodzynki.



Na widok światełka skrzydła smok rozwinął,
jak do przyjaciela głową swoją skinął.
Zaraz też unieśli się bardzo wysoko,
że ludzkie straciło ich z widoku oko.

Wieczorem nowa gwiazda rozbłysła na niebie.
Prowadzić tych będzie co słuchają siebie.

wtorek, 2 kwietnia 2013

chytrus

Czasem jak się coś usłyszy to się już nie "odsłyszy"...

JEZUS CHYTRUS
Że z Jezusa chytrus na świecie największy,
żalił się raz większym, pewien diabeł mniejszy.
Jego urodziny pokój Ziemi dają
i co piekłu nie w smak - ludzie się bratają.
Płakał mały diabeł pomiędzy diabłami,
że Jezus się nie chce podzielić duszami.
Kiedy był na Ziemi, sił nie szczędząc wcale,
uczył jak wieść życie dobre i wspaniałe.

Jeszcze przykład dawał, chodził i pouczał,
byle tylko w piekło nie trafiła dusza.
Taki był samolub, wszystkie chciał zagrabić,
by ich nie dać piekłu, dał się nawet zabić.

I choć już się w czeluści wszyscy ucieszyli,
że się tego Jezusa raz z Ziemi pozbyli,
to on wyciął numer: Raju drzwi otworzył,
bo sobie po prostu z grobu wstał i ożył.

I za tym przykładem kto w Niego uwierzy,
tylko raz zawołany do Nieba pobieży.
W piekle słychać lament gdy nie jedna dusza,
wiarą rozjaśniona do bram Raju rusza.

A Pan Jezus czule uśmiecha się w Niebie,
Dusze jaśniejące przytula do siebie.

czwartek, 11 października 2012

niespodzianki :(

 
Sprawę bardzo przykrą tu kochani mamy, 
bo ciężko jest jesienią pozbierać kasztany.
I nie winna temu klęska urodzaju,
tajemniczo kasztany również nie znikają!

Winne temu wszystkiemu są ludzkie zwyczaje,
i to co na trawie po pieskach zostaje.
Bo jak tu pozbierać brązowe kasztany,
kiedy „niespodzianki” jeszcze wkoło mamy. 

Lecz mam też nadzieję na poprawę losu,
za sprawą wspaniałych i cudownych osób.

Jedną z nich jest Patryk, gdy z zerówki wracał,
jego pies „coś zrobił” - ten za worek złapał.
J bez obrzydzenia, bez wstydu głupiego,
Bo to forma dbania o pupila swego!

Również mała Ania była na spacerze,
gdy to co już wiecie, zrobiło jej zwierze.
Wcale nie czekała co powie jej mama,
wzięła rękawiczkę posprzątała sama!

Kilka tu obliczy w czerwień kolor zmieni,
chociaż osobisty dowód jest w kieszeni.
Więc choć nam dorosłym czas tak szybko leci,
Uczmy się! Możemy! Uczmy się od dzieci!!!

wtorek, 27 marca 2012

laleczki śpieszą na ratunek

Wyprawa lalek 
 Była sobie kiedyś malutka laleczka
 cała była z nitek, to -Asia Niteczka.
 Na pomoc Elizie aż się wyrywała,
 lecz wiedzieć musicie, że trochę się bała.
 Podróż to daleka przecież dla laleczki,
 -A jeśli poprują się moje niteczki? 

Gdy tak rozmyślała w słoneczny poranek, 
podszedł do niej Janek zwany też Gałganek.
 Miłym towarzystwem tak się ucieszyła, 
że ze swego strachu zaraz się zwierzyła.

 -Do Elizy jedziesz?- Janek, aż podskoczył.
 -A ja chcę wędrować gdzie poniosą oczy!
 Zebrać się nie mogłem by wyruszyć w drogę,
 z Tobą zaś pojadę! Elizie pomogę! 
 Ty taka malutka w podróż się wybierasz, 
 a ja jestem silny! -Poniosę Cię nie raz! 

 Wtem głos się odezwał między zabawkami, 
-Zaraz! Poczekajcie, my też chcemy z wami! 
Justyna Czupryna to właśnie krzyknęła 
i pełna energii pośród nich stanęła. 
 Zobaczyli jeszcze, że nie była sama, 
Jaśka Przytulaśka, za kompana miała.

 Ten misio czerwony, spokojny, milczący, 
cudownie mięciutki i zawsze myślący, 
jak tę podróż odbyć plan gotowy już miał,
 swoim towarzyszom raźnie go przedstawiał! 

 Lęk cały odpłynął, odwaga wróciła,
 a szczęśliwa czwórka w podróż wyruszyła!
:)

autor: Tomek

autor: Damian

autor: Darek
 
 Historia skończona, rymów już nie złożę. 
Całą więc Wam resztę prozą już wyłożę:

Przedstawione powyżej laleczki zostały wykonane przez dzieci-mojego syna
 i jego kolegów (prócz Asi -ta jest zrobiona przeze mnie :)) . 
Zostaną dzisiaj wysłane do Poznania na pomoc Elizie. (linki pod poprzednim postem).
Na pozostałe ♥AUKCJE♥ dla Elizy -zapraszam serdecznie

sobota, 17 marca 2012

pierwszy pomocowy

W pierwszym poście w tym blogu pragnę poinformować o akcji pomocy dla Elizy
Ja z dzieciakami :) bierzemy się do szycia :)
więcej informacji u CECYLKI KNEDELEK
i na stronie ELIZY
oczywiście jak uszyjemy to się pochwalę :)